Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jahoo81 z miasteczka Żary. Mam przejechane 20101.00 kilometrów w tym 3664.32 w terenie. Jeźdźę z prędkością średnią 19.52 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

DOMINET - biuro nieruchomości, agencja Żary, mieszkania Żary, domy Żary :: nieruchomości Żary :: Żary



baton rowerowy bikestats.pl
Sklep Rowerowy SZUMGUM - części i akcesoria rowerowe :: Sklepy Rowerowe

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jahoo81.bikestats.pl

Czytuję :)

Młynarz

DJK71

Kosma100

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2008

Dystans całkowity:493.91 km (w terenie 177.50 km; 35.94%)
Czas w ruchu:25:15
Średnia prędkość:19.56 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:32.93 km i 1h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
13.55 km 2.00 km teren
00:38 h 21.39 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Jazda za sprawami po mieście

Poniedziałek, 28 kwietnia 2008 · dodano: 28.04.2008 | Komentarze 10

Jazda za sprawami po mieście
Mam nowy śliczny telefonik - Nokię 6120 :)
Miałam też jechać do Czercza po gifta ale zapomniał więc mi się deczko trasa skróciła :P
W mieście nad wyraz dobrze mi się jechało Wreszcie na krótkie gacie i krótki rękaw Mogę się chwalić moimi łydkami jak u rzymskiego legionisty hłe hłe hłe :D
Wieje dziś wiaterek - czasem nawet dosyć mocno Ale za to jak szybko się jechało z powrotem :)
I skorzystałam znów z wody oferowanej na stacji BP przy Legnickiej Chyba będę wpadać tam częściej :) Jestem nie lada atrakcją dla czekających w kolejce do McDrive-a Dziwią się że Asica rower myje Jacyś rowerowi laicy normalnie :D
Tylko Wy mnie rozumiecie!!! No i moja mama, która jak widzi obłoconego Flecika włosy sobie z głowy rwie (dobrze że nie mnie :P) :)))
Pzdr :P

Dane wyjazdu:
100.08 km 15.00 km teren
05:55 h 16.91 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Ślęża nasza!!!

Niedziela, 27 kwietnia 2008 · dodano: 27.04.2008 | Komentarze 26

Ślęża nasza!!! czyli niedzielna jazda na kacu :)

Opis i parę fotek jak się uda będzie w poniedziałek bo padam na pyszczek :D

Mamy już maj a więc czas uzupełnić zaległości - specjalnie dla Was wszystkich którzy na to czekali :)

7-mej, ale za to mile przywitał nas zapach świeżej jajeczniczki przyrządzonej przez Roberta :)
Towarzystwo o dziwo zebrało się dość raźnie Wyjrzeliśmy za okno - piękne słońce, kilkanaście stopni ciepła - jedziemy na krótko :D
O 8:15 byliśmy już w drodze na dworzec, gdzie spotkaliśmy się z Łysym i Focusem
O 9:10 siedzieliśmy/staliśmy w pociągu - 5 bikerów, 2 bikerki i 7 cudownych i fantastycznych rumaków na łączeniu dwóch wagonów :D
W Mietkowie wysiedliśmy jakoś koło 10:30 i udaliśmy się na tamę nad zalewem - fajne miejsce :)
U niektórych kac zaczął dawać się we znaki ale jechaliśmy dalej :D
Przez okoliczne wioski dojechaliśmy do wyrobiska czy też kamieniołomów :) Superaśne malownicze miejsce - Ślęża majaczyła już dosyć blisko :D
W Sobótce mały rozłam :) Czercz z Martą (wodzireje wczorajszej imprezy:)) wyrwali pod Wieżycę i cierpliwie czekali podczas gdy cała reszta głodna i strudzona pojechała na jakieś małe co nieco do centrum (lody, kawa, napoje chłodzące, banany, słodycze etc... :P)
Potem krótki acz dość wymagający podjazd pod Wieżycę
Dalej już całą paczką czarnym szlakiem na szczyt :P
Droga leśna z porozrzucanymi gdzieniegdzie kamieniami była całkiem sympatyczna Trochę wodnista i błotnista ale jechało się całkiem fajnie
Na drodze spotkaliśmy kilku bikerów Dwóch nawet przyfisiowało jacy to nie są zdolni :P Pozdro dla nich :P
Dojechaliśmy do zbiegu szlaków czarnego i żółtego i spróbowaliśmy swoich sił po kamienistym stromym podjeździe Ja nie dałam rady (oczywiście nie tylko ja :P) Uskakujące spod kół kamulce, stromizna i tłum piechurów z dziećmi i psami na szlaku okazały się wystarczającym argumentem, żeby zdjąć cztery litery z siodełka i podprowadzić rower na tyle daleko aż zrobi się łagodniej No i trochę prowadziliśmy Każdy jechał/szedł swoim tempem omijając slalomem ludzi i inne przeszkody :)
Ostatni odcinek wydawał się do podjechania - tak też uczyniłam :D Nie miałam pulsometru i ciężko mi powiedzieć ile zawałów zaliczyłam ale pewnie nie jeden :) Ostatni był na pewno już na szczycie kiedy ujrzałam ten dziki tłum, rowery, grille, ogniska, kiełborki :)))) No i spotkałam znajomą ze studiów - świat jest bardzo mały :)
Na szczycie troszkę wylegiwania się, podpijania i podjadania czego się da np. lodzików, redsików, słonia w karmelu, bananów etc... Niestety nasze szeregi opuścił Focus, który powiedział, że musi trochę pomieszkać w domu i chwała mu za to :)
Około 15-tej zjazd/zejście czerwono-żółto-niebieskorowerowo-czarnym szlakiem Zupełnie nie wiem dlaczego i kto to wymyślił żeby zjechać/zejść akurat tamtędy i to w takiej kolejności :)
Więc kto zdolny (Czercz i Łukasz) zjechał slalomem między piechurami, którzy wcale nie ustępowali pierwszeństwa i kamieniami, wróć,głazami wielkości telewizorów i to nie plazmowych :P
Trochę się nawkurzaliśmy - bo człowiek wjechał z takim trudem a teraz nawet nie może zjechać :((( Mając dosyć takiego szlaku pod wezwaniem RTV :) razem z Martą i Pawłem zboczyliśmy na niebieski szlak rowerowy Ja rozumiem że byle jacy amatorzy na Ślężę się nie targną, ale ten szlak z rowerem to nie miał nic wspólnego:) Blas pewnie by zjechał :P
Wreszcie dorwaliśmy się do czarnego, którym wcześniej jechaliśmy pod górkę Zjazd był - trwał może z 5 minut po kałużach i błotku za to prania na cały dzień :D
Ehh i tak było fajnie :D
Po chwili odpoczynku uderzyliśmy z Sobótki na Jordanów... I prowadzeni na pamięć przez Łukasza szczęśliwie wyjechaliśmy w Tyńcu Małym na ruchliwą drogę nr 35, którą dobrnęliśmy do Bielan Wr. i dalej bocznymi uliczkami do pętli na Krzykach Krótka przerwa w Parku Południowym - kolejny tłum - zmówili się czy jak? :)
Dalej z myślą o odgrzewanej jajecznicy i wczorajszym spaghetti sunęliśmy przez miasto jak "jeźdźcy burzy" :):
U Marty kawusia, i co tam jeszcze było niewypitego i niezjedzonego:) Koło 21 zebraliśmy się i podziękowaliśmy Marcie za gościnę :)
Odprowadziłam Łukasza i jego makaron pod blok:) - i pojechałam dokręcić małą i dużą pętelkę wokół Kozanowa :)
Zdjęcia dodam za niedługo - muszę coś wybrać i obrobić :)
Pzdr,
Asica :P

Są zdjęcia:)
Nasze rumaki na dworcu głównym

Jeźdźcy burzy na dworcu głównym - na niektórych twarzach widać jeszcze kaca :)

Zalew i kawałek tamy w Mietkowie W oddali Mietków

Asica z wlepką BS na tle zalewu :)

Jedziemy sobie aż tu nagle ni stąd ni zowąd Ślęża wyrosła :)


W kamieniołomach


Na Ślęży
Nadajnik RTV :) Ktoś tam lubił takie rzeczy na BS :)

Rzut oka na zalew w Mietkowie - widoczność pozostawia wiele do życzenia :P

I na kościółek na szczycie...

Asica i Flecik po zjeździe ze Ślęży - nie piłam, żeby nie było wątpliwości :D

Jak już wspomniałam prania troszkę było :)

U Marty też :D A po kacu ani śladu :P

To by było na tyle :) Pzdr
Asica

Dane wyjazdu:
43.09 km 4.00 km teren
01:49 h 23.72 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Zalew Prężycki reaktywacja :)

Sobota, 26 kwietnia 2008 · dodano: 27.04.2008 | Komentarze 0

Zalew Prężycki reaktywacja :)

opis pojawi się może w poniedziałek bo Asica pada z nóg :D

Jest już czwartek a więc możemy zaczynać:)

W sobotę po pracy o 16:30 umówiliśmy się z Łukaszem na niedługi wypad po okolicy ot taki niezobowiązujący na rozruszanie Łukasza przed Ślężą :)
Na miejsce zbiórki przybyli także Marta SPD i Czercz :)
Długo nie myśląc poprowadziłam wycieczkę nad Zalewik - jeszcze go nie widzieli - więc zaliczyliśmy wycieczkę krajoznawczą
W trakcie jazdy oczywiście prowadziliśmy luźne rozmowy, które ni stąd ni zowąd przyniosły miłe rezultaty - spontaniczna impreza u Marty !!!
Droga powrotna zleciała nam w zawrotnym tempie - hmm ciekawe dlaczego :D
Rozjechaliśmy się do domów żeby się spakować na jutrzejszy wypad i za 1,5 godzinki spotkać się u Marty :)
Impreza była udana - i pozostawię resztę bez komentarza :D Asica zna oczywiście umiar i nazajutrz czuła się całkiem nieźle - nie to co inni :)
Kilka fotek dodam rano :)

Co prawda już wieczór dnia następnego, ale lepiej późno niż później...
Prężyckie klimaty :)

Takie o to dziwolągi spotkaliśmy po drodze :)




Dane wyjazdu:
24.94 km 2.50 km teren
01:05 h 23.02 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Rano na trening Potem na

Piątek, 25 kwietnia 2008 · dodano: 25.04.2008 | Komentarze 3

Rano na trening Potem na szkolenie z resuscytacji Potem do domciu, gdzie trochę przesadziłam... (kwiatków :D)
Wieczorkiem jeszcze na ND na kawusię - o dziwo była (zemsta jest słodka:)):D
I wypiłam aż dwie - taka była pyszna :D To była dziś moja czwarta i piąta - więc zaczęło mi trochę walić na dekielek ale jakoś wróciłam do domu i nadal żyję :)
Pzdr dla wszystkich
P.S. Kurcze i znów nie mam czasu pobuszować po innych blogach

Dane wyjazdu:
14.17 km 3.00 km teren
00:41 h 20.74 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Po południu a w zasadzie

Środa, 23 kwietnia 2008 · dodano: 24.04.2008 | Komentarze 4

Po południu a w zasadzie przed 20-tą :) na szybkie płukanie Flecika bo choć staliśmy po maratonie w kilometrowej kolejce do mycia - to Flecik trochę świszczy i trzeszczy i łańcuch nie nadaje się do użytku :)
Potem do Gwardii na wieczorny trening :)
Z Gwardii po 22-giej spokojnym spacerkiem w kierunku Kozanowa Niestety nie udało się przemknąć niepostrzeżenie bo mimo mojego mycia łańcuch po wyschnięciu zgrzytał i szeleścił jeszcze bardziej i było mnie słychać z daleka :)
Zatrzymałam się na BP przy Legnickiej, żeby napompować przednie koło - po maratonie w oponie tkwił sobie kolec jakiś (od akacji czy jak? :)) gdzie ku mojemu miłemu zaskoczeniu działał wężyk z wodą Więc jeszcze raz Flecika po łańcuchu bo kurz koloru gliny na nim wylazł I jeszcze raz i jeszcze :) Potem wpadłam na genialny pomysł przedmuchania Flecika - to go bach z kompresora po łańcuchu
A potem szybciutko olejkiem (nie eterycznym :)) i już nic nie szeleściło... :)
Chciałam dobić powietrza - patrze a tu nie da rady bo końcówka kompresora zepsuta
No nic jadę dalej
Łańcuch już cichutko tam mamrocze pod nosem... Na Shellu przy Legnickiej owszem są 2 stanowiska z kompresorami i odkurzaczami ale kompresory wcięło...:)
Jadę dalej Na drugim BP byłam przed treningiem - standardowo - uszkodzona końcówka :P Po co komu taka koncówka do d... ???
Nareszcie na stacji Bliska przy Lotniczej dopompowałam tyle powietrza ile potrzebowałam :D
I pomknęłam przez park do domciu Flecik szedł jak strzała taki był zadowolony :P
Pozdrowienia :D



Dane wyjazdu:
57.95 km 50.00 km teren
03:16 h 17.74 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Błotna Apokalipsa

Niedziela, 20 kwietnia 2008 · dodano: 20.04.2008 | Komentarze 21

Błotna Apokalipsa czyli Bike Maraton 2008 we Wrocku :)
Było fajowo Jechało się w porzo ... I jestem dosyć zmęczona więc opis w terminie późniejszym np. jutro :)
Dokładnych wyników nie ma jeszcze na stronce BM ale z tego co widziałam to 412 miejsce w Open i 14 miejsce w K2 I jestem bardzo zadowolona
A teraz dobranoc wszystkim :D
Pzdr:P

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie wiem czy zdążę wszystko opisać bo trochę śpieszno mi do pracy:)

1. Pogoda
Dużo słoneczka - nie za ciepło, nie za zimno Na długie spodnie i długi rękaw w sam raz - było mi idealnie a przed startem zastanawiałam się czy nie narzucić na długi i krótki rękaw jeszcze kurteczki Ale dobrze że jej nie ubrałam bo bym się ugotowała jak śledź :) Troszkę wiało ale tak akurat żeby ochłodzić zgrzane ciało bikera/ki ale nie wyziębić za mocno :)
2. Ekipa
Błażej to już standard Nie muszę nikomu przedstawiać :D
Dawid i Arnold, którzy od maratonów nie stronią i nie trzeba ich było nawet namawiać :D
Focus, z którym przed startem zamieniłam parę słów :D
Poza w/w nikogo znajomego nie spotkałam :P
3. Dystans
Mega - po raz pierwszy w cyklu BM Chyba dosyć dobrze się przygotowałam do tego dystansu tj. 57,95 km (wg organizatorów miało być 59 km ale mój licznik na pewno nie kłamie :D)
4. Trasa
Błotko - mniam Duuużo błotka :)
W różnym natężeniu i konsystencji :) Od kałuż małych i dużych, płytkich i głębokich przez ciapkę o konsystencji śmietany i paćkę konsystencji gładzi, aż do ciastoliny o konsystencji ciasta na pierogi Nie muszę dodawać że najtrudniej jechało się w tym ostatnim :D
5. Defekty
W zasadzie do mety dojechałam cała i zdrowa Bez większych problemów Może poza jednym, który całe szczęście okazał się niewielkim ale typu "co by było gdyby..." Otóż montując Flecikowe koła na parkingu do góry brzuchem nie zacisnęłam dobrze przedniego bo chciałam poprawić go jak będzie stał o własnych siłach iii... Zapomniłam :) Na 10-15 km w błocie jadąc w tłumie poczułam nagle jakieś stukanie na przodzie Patrzę i oczom nie wierzę Zapinka sobie dynda luzem w najlepsze - koło sobie podskakuje w widelcu no cud malina po prostu :) Więc zjechałam szybko do boksu, zacisnęłam i dalej byłam w grze :D Nawet boję się myśleć "co by było gdyby..."
Po drugie nie wiem kiedy ale złapałam kapcia Chyba już na mecie ale tego nie jestem pewna Równie dobrze mogło się to zdarzyć w którejś kałuży lub na korzeniu Całe szczęście powietrze zaczęło schodzić już po wszystkim A przez noc zeszło do zera Jeszcze nie miałam czasu zerknąć co było przyczyną :)
6. Wynik
Wynik jak wcześniej napisałam to:
412. miejsce open mega (678 startujących)
22. miejsce open kobiet (63 startujące)
14. miejsce w K-2 (30 startujących)
Czasy: Brutto 03:17:27,92 Netto 03:15:50
Wyniki na wszystkich dystansach są tutaj
A zobaczcie jaki team jest na 39. pozycji w generalce drużynowej :)


Mam jeszcze kilka przemyśleń Ale to dopiero wieczorem :)
Pozdrowienia śle Asica i dziękuje wszystkim, którzy mocno ściskali kciuki nawet jadąc rowerem :D

7. Atmosfera
Atmosfera przednia i sportowa :) Udało się nawet zamienić parę słów z zawodnikiem o numerze 709 :) Miał żal że go dziewczyna wyprzedza :) Zamieniłam też kilka zdań na asfalcie z zawodnikiem yyy nie mam pojęcia z jakim numerem ale może się jeszcze spotkamy na kolejnych edycjach :) Było mi bardzo miło go poznać i pozdrawiam go bardzo serdecznie Na mecie przybiliśmy sobie piątki - niestety przyjechał za mną Tzn. stety dla mnie :)
Przez dłuższą część maratonu ścigałam się z bikerką o numerze 730 Na ostatnim kilometrze jeszcze ją wyprzedziłam jednak nie dałam rady dowieźć tego prowadzenia do końca i łyknęła mnie na ostatnich sięciu metrach :) Oczywiście pogratulowałam jej na mecie i podziękowałam za sportową rywalizację :D
Miło było :)
8. Organizacja
Niestety tutaj trochę narzekania :) Prowadzący wyścig pilot pomylił trasę i zamiast skręcić pociągnął czołówkę prosto Gdy się zorientował i nawrócił na ciasnym zakręcie "zderzyły się" czołówka z tułowiem Ja jechałam w ogonku więc osobiście tego nie odczułam ale narzekania trochę było :)
Poza tym jeśli chodzi o mycie rowerów to jedna wielka masakra Czekaliśmy w kolejce do szlaucha prawie 3 godziny co minęło się z celem Na ponad 1200 startujących i zabrudzonych rowerów organizator zapewnił 3 wężyki Totalna porażka Zamiast siedzieć przy piwku i brać udział w tomboli i życiu towarzyskim staliśmy ponad 2 godziny w kolejce do mycia... Bez piwka się jednak nie obyło - Błażej nie dał się długo prosić :)

Dane wyjazdu:
10.62 km 3.00 km teren
00:28 h 22.76 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

"Wpływ psiej biegunki na przejechane rowerem kilometry" :D
No więc z wielkim mozołem o godz. 19 wyszłam na spacer z Flecikiem :)

Piątek, 18 kwietnia 2008 · dodano: 18.04.2008 | Komentarze 10

Dzień upłynął mi pod znakiem treningu, szkolenia z resuscytacji krążeniowo-oddechowej, zasypiania na szkoleniu z resuscytacji krążeniowo-oddechowej, zasypiania w drodze do domu (stojąc w blachosmrodowym korku na Hallera) i wreszcie lenistwem i głodomorstwem domowym, pod którego wpływem nie mogłam się zmusić do wyjścia na rower, chociaż pogoda po raz pierwszy od kilku dni sprzyjała pedałowaniu i miałam wreszcie trochę czasu :P
Wpływ na zmianę decyzji o moim wyjściu/niewyjściu na rower miała biegunka Semtexa - czworonożnego przyjaciela marki Labrador będącego pod opieką Agnieszki - mojej kóleżanki :)
Idąc śladami Agenciary mogłabym napisać rozprawkę na temat "Wpływ psiej biegunki na przejechane rowerem kilometry" :D
No więc z wielkim mozołem o godz. 19 wyszłam na spacer z Flecikiem :) Pojechałam na cmentarz na Osobowice ogarnąć troszku bałagan po wtorkowym gradobiciu i późniejszych ulewach...
Z Osobowic nawrotka na Kozanów, gdzie spotkałam się z Agą i Semtexem
I dalej było już z buta - w przerwie Milord Maxi :) a potem Reddsik :)
I w ten sposób zrobiłam dziś na laczkach połowę tego co rowerem :D Odprowadziłam Agę i Semcia do granic Kosmosu i wróciłam do domu Kurde zimno tak bez czapki i z gołymi palcami
O moim dzisiejszym nierozgarnięciu może świadczyć fakt, że wychodząc z domu zamknęłam drzwi na zamki i dopiero chcąc wsiąść do windy zauważyłam że jestem bez roweru :D Noł koment :D
Pzdr :)
Fotki - tylko telefonem bo aparat skonfiskowali mi na weekend rodziciele moi :)




Dane wyjazdu:
1.34 km 0.00 km teren
00:03 h 26.80 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Zdążyć przed gradobiciem

Wtorek, 15 kwietnia 2008 · dodano: 15.04.2008 | Komentarze 11

Zdążyć przed gradobiciem czyli łoberwanie chmury nad Kozanowem :D
Leniwie po kilkuminutowym klikaniu na gg z Blasem zmusiłam się do pojechania na myjnię z Flecikiem bo po niedzielnym błotku wyglądał tragicznie a na maraton trzeba go dobrze przygotować :P
Dystans jest zabójczy co nie??? :)
Ale co tam - widać muszę sobie odpocząć Za to ładnie dziś Flecika nasmaruję gdzie trzeba i będzięmy oboje zadowoleni :D
Na myjni wiedziałam już że coś się święci ale nie sądziłam że aż tak! Umyłam Flecika i dumnie wróciłam lśniącym bajkiem do domu Zdążyłam wejść do pokoju i go postawić kiedy w jednej chwili zrobiło się ciemno i usłyszałam walenie gradu o parapety - niezłe stereo w całym mieszkaniu A potem błyski i łubudu łubudu :D
Nie mogłam się oprzeć żeby nie zrobić jakiejś fotki Za dużo nie widać - bo tak było w rzeczywistości :D
Zauważyłam za to że za oknem ożyły roślinki:) Fajnie tak pieścić oko świeżą zielenią :D
Widok z balkonu - stałam zaledwie chwilę i przemokły mi skarpetki w kapciach :D

Grad wielkości grochu na balkonie :D

Pozdro dla tych, którzy dzisiaj nie zdążyli :D

Dane wyjazdu:
53.61 km 18.00 km teren
02:28 h 21.73 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Zalew rulezzz :)

Niedziela, 13 kwietnia 2008 · dodano: 13.04.2008 | Komentarze 4

Zalew rulezzz :)
Leniwie zwlokłam się z wyrka jakoś grubo po 9-tej Miałam w planach jakąś jazdę przed pracą ale nie mogłam się zmusić do wstania
W trakcie śniadania stwierdziłam, że jednak szkoda mi będzie dnia jeśli nie pojeżdżę i kwadrans po 10-tej dosiadałam już mojego Flecika:D
Plan prosty - do Prężyc nad zalew i nawrotka do domu, ale żeby nie było za krótko i za nudno zrobiłam pętelkę przez Wojnowice
TRASA:
Kozanów - Maślice - Wilkszyn - Pisarzowice - Brzezina - Wojnowice - Łąkoszyce - Białków - Księginice - Lenartowice - Prężyce zalew - TurDeWały - Janówek - Maślice - Kozanów
Na początku moje morale spadły kiedy poczułam już przed blokiem uderzenie wiatru... Brr Ale myślę sobie - Jak będę wracać to będzie w plecy :) - Nic bardziej mylnego Jak wracałam to znów miałam pod wiatr - czary czy jak??? :D
Mimo to było superaśnie Na leśnych duktach i na wale kupa błotka Flecik się nurzał aż furczało :D
Przyjechałam pięknie obklejona - nogi, tyłek i plecy Wszystko w błoootku Mniam :D
Nad zalewem zrobiłam krótką przerwę na smski i kilka rodzyneczek i musiałam się zbierać bo czas gonił nieubłaganie :) W drodze powrotnej tłum rowerów na ścieżkach Całe rodzinki wyległy na wspólne pedałowanie - To mi się podoba :D Szkoda że ja już wracałam jak oni dopiero się rozkręcali :D
W domciu szybka kąpiel i obiadek Do pracy zdążyłam w sam raz :D I z takim porowerowym humorkiem mimo takiej fajowej pogody o dziwo aż się chciało pracować :D
Niestety przez cały ten pośpiech bez fotek dzisiaj:P
Pzdr :D

Dane wyjazdu:
8.68 km 2.00 km teren
00:23 h 22.64 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Pomimo wielkich planów zaliczenia

Sobota, 12 kwietnia 2008 · dodano: 13.04.2008 | Komentarze 4

Pomimo wielkich planów zaliczenia Wzgórz Trzebnickich i objechania trasy BM, w którym planuję wziąć udział za tydzień.... wypad nie doszedł do skutku
Ekipa co prawda była chętna ale po pierwsze plany zepsuła poranna ulewa z wiatrem A ja... cóż wróciłam do domu kilka minut przed 6 rano zanim na dobre się rozpadało :D I gdy zadzwonił budzik o 13:41 nie byłam w stanie podnieść się z łóżka
Mój organizm krzyczał: "Jeeeść!!!" a chwilę potem "Spaaać!!!" O dziwo nie było słowa na temat picia:D
Okazało się że ekipa jednak też się wykruszyła - przez pogodę - więc nie straciłam za dużo :P
Wieczorem, jak już wróciłam do żywych, odespałam wczorajszą noc i zarwane nocki z całego tygodnia, wybrałam się na kawusię na Nowy Dwór
Było cieplej niż się spodziewałam bo wiaterek się uspokoił I ubrałam się zdecydowanie za grubo :)
Nic to jednak - gorszym był brak kawy na kawusi :D Więc wypiłam 2 herbatki :P
I wróciłam do domciu po 23
Baterii w lampce jeszcze nie wymieniłam więc w parku było mi trochę za ciemno Dobrze że jeszcze drzewa nie obrosły bo byłoby gorzej :D
Pzdr