Info

Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień1 - 3
- 2013, Wrzesień1 - 12
- 2013, Sierpień1 - 6
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Wrzesień1 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec4 - 34
- 2011, Wrzesień2 - 6
- 2011, Sierpień1 - 3
- 2011, Lipiec2 - 15
- 2011, Czerwiec1 - 1
- 2011, Kwiecień4 - 5
- 2010, Sierpień1 - 15
- 2010, Lipiec1 - 19
- 2010, Kwiecień2 - 9
- 2010, Marzec3 - 3
- 2010, Luty1 - 4
- 2010, Styczeń12 - 28
- 2009, Grudzień15 - 51
- 2009, Listopad14 - 9
- 2009, Październik17 - 0
- 2009, Wrzesień19 - 26
- 2009, Sierpień23 - 86
- 2009, Lipiec22 - 13
- 2009, Czerwiec17 - 56
- 2009, Maj21 - 37
- 2009, Kwiecień25 - 72
- 2009, Marzec20 - 72
- 2009, Luty2 - 4
- 2009, Styczeń8 - 66
- 2008, Grudzień19 - 182
- 2008, Listopad30 - 263
- 2008, Październik6 - 61
- 2008, Wrzesień14 - 83
- 2008, Sierpień17 - 136
- 2008, Lipiec14 - 108
- 2008, Czerwiec16 - 76
- 2008, Maj16 - 71
- 2008, Kwiecień15 - 178
- 2008, Marzec13 - 215
- 2008, Luty13 - 154
- 2008, Styczeń15 - 71
- 2007, Grudzień8 - 55
- 2007, Listopad3 - 16
- 2007, Październik9 - 139
- 2007, Wrzesień15 - 93
- 2007, Sierpień8 - 35
- 2007, Lipiec4 - 29
- 2007, Czerwiec3 - 16
- 2007, Maj4 - 18
- 2007, Kwiecień2 - 7
- 2006, Maj2 - 6
- 2006, Kwiecień2 - 2
- 2004, Lipiec6 - 35
- 2004, Czerwiec2 - 16
- 2004, Maj2 - 20
- 2004, Kwiecień1 - 3
Wpisy archiwalne w kategorii
woj. dolnośląskie
Dystans całkowity: | 5394.67 km (w terenie 645.00 km; 11.96%) |
Czas w ruchu: | 246:34 |
Średnia prędkość: | 20.92 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.85 km/h |
Suma podjazdów: | 3 m |
Suma kalorii: | 45 kcal |
Liczba aktywności: | 135 |
Średnio na aktywność: | 39.96 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
140.35 km
30.00 km teren
06:44 h
20.84 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Lubiąż zdobyty :)
Niedziela, 30 marca 2008 · dodano: 30.03.2008 | Komentarze 18
Lubiąż zdobyty :)czyli odwiedziny u czubków i u Cystersów :)
Ehh to był faaajny dzień - nie mam już sił pisać więc relacja będzie jutro jak sie juz solidnie wyśpię i wrócę od dentysty :)
Nadejszła wiekopomna chwila... :D Więc zaczynamy :)
Niedziela
- godz. 10:00 jeszcze byłam w rozsypce - gdzie moje czapka, gdzie popka, gdzie te klucze i aparat :)
- godz. 10:12 czekam na ferajnę na pętli autobusowej na Kozanowie - nikogo nie ma - czyżby pojechali beze mnie? Przecież spóźniłam się tylko 12 minut - zawsze czekamy o wiele dłużej :)
- godz. 10:28 na horyzoncie pojawia się czołówka ferajny i już widzę całą resztę tj. Martę SPD, Łysego, Czerczila, Fokusa i Roberta z Adamem :)
Jesteśmy w pełnym składzie - możemy ruszać :)
Kozanów - Maślice - Stabłowice - Wilkszyn - Pisarzowice - Gosławice - Prężyce - Lenartowice - Księginice - Gąsiorów - Głoska
Tempo było zajebiaszcze - średnią miałam powyżej 27 km/h Część ekipy krzyczała, że za szybko i żeby zostawić trochę sił na powrót ale co ja poradzę że tak szybko jechałam - nawet się nie starałam za mocno :)
W Gosławicach jakiś baran wieśniak cymbał idiota szopenfeldziarz mający siano zamiast mózgu... (nie znam więcej słów tak grzecznych) jadąc z naprzeciwka wykonał manewr skrętu na naszą połowę drogi udając że chce nas potrącić Z tego wszystkiego nie spojrzałam na tablice - bo miałby ciepło!!!!!!!!
- godz. 11:45 W Głosce nie chciało nam się czekać na prom do Brzegu Dolnego więc przeprawiliśmy się przez Odrę mostem kolejowym - ale jazda była :)
Po drugiej stronie po kilku fotkach przy UM i nagiej parce pojechaliśmy do ryneczku na lody - mamy marzec więc za dużego wyboru nie było :)
Po małej konsumpcji i uzupełnieniu bidonów, bukłaków i brzuszków ruszyliśmy dalej w kierunku Lubiąża drogą nr 341 przez Pogalewo Małe i Wielkie, gdzie wbiliśmy się na szlak archeologiczny żeby troszkę pokręcić się po lesie - przypomniała mi się Fraszka jak tak jechaliśmy bez celu po leśnych dróżkach wśród trzasku gałązek :)
No ale cicho sza :) W lesie znów opierdziel, że za szybkie tempo więc mówię: Spoko na liczniku pyknęła 50-tka to już mogę odpuścić i jechać na lajcie :) Jak pomyślałam tak zrobiłam... Ale nieee Reszta ekipy nagle zaczęła zasuwać i nawet się nie obejrzeli jak z Martą zostałyśmy w tyle :) hehe Ehh ta męska ambicja :)
Dojechaliśmy do Lubiąża bez większych przygód ale ze śmiechem na ustach Wszystko z powodu Roberta i jego nadopiekuńczości lub też niewiary w swojego młodszego brata Adama Chwilkę z Adamem i Martą odpoczywaliśmy gdy reszta pogoniła do przodu I tak sobie żartujemy że za chwilę zadzwoni Robert i zapyta gdzie jesteśmy i co się nam stało :) Nie zdążyłam dokończyć tego zdania gdy zadzwonił telefon :D Naściemniałam że skręciliśmy w jakąś polną dróżkę i się zgubiliśmy i nadrobiliśmy ze 3 km :D Oczywiście łyknął jak dzieciak :)
W Lubiążu wszyscy marzyli o wrzuceniu czegoś pożywnego na ruszt - cokolwiek to miało oznaczać - Marta np. od Brzegu Dolnego wiozła w plecaku 2 puszki po 500 ml złota celem wspólnej konsumpcji z Asicą :) Więc nie muszę wspominać że jej to złoto mocno ciążyło :)) Nie dałam jednak się omotać tym wszystkim głodomorom i wyciągnęłam ich na krótką wycieczkę po Lubiążu - czyli szpital (kazali mi wrócić jak wyzdrowieję :)) i kościółek Do tego nawrotka do spożywczego i dopiero pod klasztor :)
Po jedzeniu w karczmie (ja idąc za przykładem Czercza zjadłam pyszną kiełborkę na zimno zakupioną w sklepiku) objechaliśmy olbrzymi klasztor żeby zalegnąć w trawie - a raczej na trawce - bo nie powiem żeby była bujna :)
- godz. 16:05 Obżarstwo i pijaństwo potrwało pewnie ze 40 minut i chwilę po 16-tej ruszyliśmy w kierunku chałupy :D
W drodze do Lubiąża wiaterek nam sprzyjał, ale widziałam prognozy i wiedziałam że w drodze powrotnej może być ciężej Niestety przewidywania ICM-u się sprawdziły i wiało nam prosto w twarzunie-niunie żeby nie napisać brzydko w pyski lub w mordy :D
Poprowadziłam wycieczkę południową stroną Odry - większego sprzeciwu nie było :)
Czerczil zakazał przekraczać 23 km/h ale się nie dało i to wcale nie z mojej winy :)
Z Lubiąża do Malczyc, dalej przez kolejne wioseczki Chomiążę, Lipnicę, Szczepanów, Kobylniki i Lubiatów aż do Głoski
Od Głoski powrót tą samą drogą na Kozanów ze zwiększoną częstotliwością postojów na łyka, gryza lub macha :) A ja czułam się nad wyraz dobrze - chciałabym mieć takiego pałera na maratonie :)
Jestem w dobrej dyspozycji i nie będę tego ukrywać :D
- godz. 20:10 Zajeżdżamy na Kozanów - na liczniku 125 km Przecież nie będe świnia - moich gości trzeba odwieźć do domu :D Pożegnaliśmy się z Fokusem, który walnął w sumie ze 155 km i ruszyliśmy na Popowicką
- godz. 20:18 Na Popowickiej Czerczilowi zepsuło się kolano - tym razem na dobre - chwila odpoczynku i jedziemy dalej - ja z Czerczem na holu i gra muzyka :D
- godz. 20:25 Żegnamy się z Martą i zaraz potem z Adamem i Robertem
- godz. 20:35 Odstawiam Czercza pod blok i 2 minuty później Łysego :) Cisnę z wiatrem w plecy do domu - mam zieloną falę i jaaadę :)
- godz. 20:55 Dojeżdżam do Kozanowa - na liczniku 135,50 km - myślę sobie ni huhu i strzelam dwie pętelki wokół osiedla raz z wiatrem raz pod wiatr :)
- godz. 21:05 Wlokę Flecika do windy - jesteśmy zmęczeni ale baaardzo zadowoleni Spędziliśmy ze sobą cały dzień, na świeżym powietrzu, wśród łąk i lasów... eee tam będe się rozpisywać Było ZAJEBIASZCZO :D
Kilka fotek - jak zwykle zajęłam się jazdą a nie pstrykaniem :)
Pierwszy postój na papierocha :) To tutaj obmyślaliśmy co zrobilibyśmy gościowi z grafitowego golfa DW ????? gdyby wpadł w nasze ręce :D

Drugi krótki przystanek na kilka fotek - jak widać nie dałam rady usadzić na siodełku tego aparatu i uciął pałacyk w Prężycach :) Za to ekipa w pełnym składzie :)

Kolejna kandydatka do fotela Miss BikeStats :)

Urząd Miasta w Brzegu Dolnym

Popasik i lody na ryneczku w Brzegu Dolnym :)

Wszędzie walają się rowery:)

Ekipa wariatów przed bramą wjazdową do Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Lubiążu :)

Niektórym udzieliła się tamtejsza atmosfera :)


Kościółek w Lubiążu

Po długo wyczekiwanym popasiku przypomniało mi się że warto ustrzelić jakąś fotkę Klasztoru Cystersów ale jest tak wielgachny że nie da się objąć - widać tu mniej więcej 1/4 całości Żeby się zmieścił w kadrze trzeba by daleeko daleeeko stanąć :) A mnie się nie chciało - i nie bardzo było jak - ot co :)

W drodze powrotnej było wiele przystanków - oto jeden z nich :) Rozciąganie Adamowej łydki przez wysoce wykwalifikowany personel Młynarz! jak pojedziesz z nami to ją poznasz :)

Ciężki powrót - śmiech przez łzy :D

To by było na tyle
Pozdrowienia dla czytelników :)
Asica
Kategoria Ekipą, Daleko od domu, woj. dolnośląskie, Po Wrocławiu, Powyżej 100 km, Wokół Wrocławia
Dane wyjazdu:
119.24 km
12.00 km teren
05:51 h
20.38 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
POGODA CUDNA JAK MALINA vol.
Niedziela, 24 lutego 2008 · dodano: 24.02.2008 | Komentarze 22
POGODA CUDNA JAK MALINA vol. 3 :)Pierwsza setka w tym roku stuknęła jak to już tradycyjnie bywa w fajowym i doborowym towarzystwie:)
Więcej szczegółów i zdjęcia dodam jutro bo dziś już wskakuję do łózia zajechawszy się troszku :)
Pozdrawiam całą ekipę:)
Mogę wziąć się do edycji opisu i dodawania zdjęć
Miłego czytania i oglądania:)
Tradycyjnie zbiórka na Dibuła o 10:30 Troszkę czasu minęło zanim wymyśliliśmy, gdzie by tu pojechać - w zeszłym tygodniu stanęło na krótkiej wycieczce i długim ognisku, ale że taaaka fantastyyyczna pogoooda to aż żal było nie pojechać gdzieś dalej:) Nikt z nas jednak nie przypuszczał że to "dalej" to będzie TAKIE dalej:)
(Choć powiem Wam w tajemnicy, że po cichu liczyłam na jakąś setkę - bo mnie rozochociły te sobotnie wpisy co poniektórych:D) Na starcie stawili się: Paweł zwany Łysym, Marcin zwany Czerczilem, Marta zwana Martą SPD, Rafał zwany Fokusem, Filip zwany Galenem, Agata zwana przez Filipa Agą i Robert zwany Scottem i jego brat Adam oraz Asica w mojej skromnej osobie czyli jahoo81 :D Fokus został na starcie próbując złożyć rower i obiecał, że nas dogoni, co wcale mnie nie zdziwiło:)
Uderzyliśmy w stronę mostu Trzebnickiego i Obornickiej Potem ruchliwą 342-ką dojechaliśmy w "pociągu" ze średnią niewiele mniejszą niż 30km/h do Szewc i dalej czerwonym szlakiem do Paniowic - za maszynistów robili Łysy i Czercz (ma się ten pałer w giczołkach) :) gdzie w trakcie pierwszego postoju czekaliśmy na pechowego Roberta, który miał spotkanie pierwszego stopnia z blachosmrodem

Po kilkunastu minutach znów jechaliśmy razem i jak widać było nam wesoło:)

Czerwonym rowerowym Paniowice-Kotowice-Raków-Uraz-Lubnów i mały popasik w przydrożnym barze, który jest chyba centralnym punktem tej przemiłej wioseczki:) Niestety w sklepie nie było naszych ulubionych lizaków za to w barze podawali coś lepsiejszego (fota specjalnie dla Młynarza:))

W trakcie popasiku łapalismy promienie słońca ku lepszej opaleniźnie i wciągnęliśmy małe co nieco :)


W Lubnowie dołączył Fokus a opuścił nas Adam
Dalej przez Nowosielce wypadliśmy znów na 342-kę i dotarabaniliśmy się do Obornik Śląskich jednak nie był to jeszcze punkt zwrotny naszej wycieczki:)
Zaczęłam zacierać już ręce na myśl o tej seteczce - i powiem że siły miałam niespożyte Baaardzo dooobrze mi się dziś jechało i było nawet kilka podjazdów:)
Z Obornik po krótkim rozeznaniu na mapie Asica poprowadziła wycieczkę do Bagna przez Rościsławice i Wielką Lipę (liznęliśmy tu kawałek terenu:)) choć reszta ekipy nie wierzyła w moje umiejętności czytania map i orientacji w terenie:) Dobrnęliśmy do Bagna, gdzie obejrzeliśmy z bliska Wyższe Seminarium Duchowne Salwatorianów



Oczywiście pecha Robertowi nie zabrakło bo się biedak zgubił w Bagnie:) a najwiekszy problem był tam z zasiegiem i nie moglismy się nijak dogadać :) Tu pożegnaliśmy się z Fokusem i długo nie myśląc zaplanowaliśmy powrót przez Osolin-Wielką Lipę-Oborniki Śl.-Nowosielce-Lubnów-Uraz, gdzie zakupiliśmy kiełbornię :) Stawaliśmy co jakiś czas żeby ci najbardziej zmęczeni mogli chwilkę odsapnąć i mknęliśmy dalej bo robiło się późno
Raków-Kotowice-Paniowice-Szewce Za Szewcami zboczyliśmy na wały w Las Lesicki i Rędziński, Rędzin i wreszcie upragniony Lasek Osobowicki!!!

A cóż to??? Nasza miejscówka zajęta!!! Całe szczęście po drugiej stronie była jeszcze jedna:)
Pożegnaliśmy się z Galenem, Agatą i Robertem - szkoda że nie mogli z nami zostać
Ale za to nawiedził nas niejaki Błażej znany jako Blas Szybko rozpaliliśmy co było szczęśliwie pod ręką Słoneczko już zaszło i zrobiło się zimniej ale miało nas co grzać:)

Pech się nie skończył bo ogień strawił dwie bezbronne kiełbaski Z głodu zeżarliśmy zwęglone i prawie na zimno:) Ten sam ogień wypalił mi kolejną (już trzecią w tym sezonie) dziurę w kurtce Bleee Niegrzeczny ogień!!!:P
Jedni jeszcze mogli:

a inni już nie mogli :)

Kole 20-tej udało się zebrać do kupy i ruszyć w kierunku domów

Najpierw odprowadziliśmy Martę SPD i Błażeja na Zachodnią
Potem odprowadziłam Łysego i Czercza na Śródmieście i grubo po 21-szej dotarłam do domu Zmęczona ale baaardzo zadowolona i uhahana:) Jak wracałam to wcale nie było aż tak zimno - 11 st. na moście Dmowskiego Było superaśnie Mogłabym tak jeszcze jechać i jechać ale tyłek już bolał:)
To by było na tyle Pozdrowienia dla wszystkich
Asica
Kategoria Wokół Wrocławia, Ekipą, woj. dolnośląskie, Ekipa BikeStats :D, Po Wrocławiu, Powyżej 100 km
Dane wyjazdu:
91.00 km
0.50 km teren
04:30 h
20.22 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Wrocław - Świebodzice Wycieczka
Niedziela, 15 kwietnia 2007 · dodano: 15.04.2007 | Komentarze 3
Wrocław - ŚwiebodziceWycieczka jednodniowa, jednostronna, powrót pociągiem. Przecież nie można od siebie za dużo wymagać:)
Trasa przebiegała od południowej części Wrocławia, od Kozanowa, przez osiedla Kuźniki, Nowy Dwór, Muchobór Wielki, dalej miejscowości Jaszkotle, Pietrzykowice, Sadków, Sośnica, Kąty Wrocławskie (tutaj dużo ciężarówek na drodze bo wiele magazynów jest w okolicy, ale w weekend aż takiego ruchu nie ma),przejazd nad autostradą A-4 do Kilianowa, dalej Borzygniew, Mietków (po lewej stronie rozciąga się piekny widok na zalew, stąd też już niedaleko do kąpieliska i ośrodka wypoczynkowego - są znaki i łatwo trafić), Imbramowice (i tutaj był jedyny kawałek terenowy - około 500 metrów polną drogą, pozostała część trasy to asfalt lub betonowe płyty), Mrowiny (gdzie nad bramą wjazdową na stadion widnieje napis "Stadion Ludowy w Mrowinach" czy coś podobnego, ale w ten deseń - następnym razem to sprawdzę i uaktualnię jeśli będzie takowa potrzeba:)), Żarów, Piotrowice Świdnickie, Jaworzyna Śląska (tutaj trasa wypada na drogę nr 382 na Dzierżoniów - ruch duży, trzeba uważać na rozpędzone TIR-y, po około 1 km skręcamy w prawo do miejscowości Witków i dalej przez Milikowice, potem jeszcze straszliwie dłużąca się droga przez miejscowość (albo raczej część Świebodzic) Ciernie (strasznie mnie zawsze wykańcza ten odcinek!!!) i jestem na miejscu tj. w Świebodzicach i do babci na obiadek i kawusię:) A stąd już rzut kamieniem do parku wokół Zamku Książ, gdzie już można poszaleć na rowerku w górę i w dół:) i dojechać przez te fajne okolice do Wałbrzycha, Szczawna Zdroju czy Boguszowa-Gorc.
Cała trasa biegnie wzdłuż linii kolejowej Wrocław - Wałbrzych i kilkanaście razy prezjeżdża się przez tory. Więc jeśli będziecie kiedyś mieli okazję jechać pociągiem na tej trasie to przyjżyjcie się mojemu szlakowi:)
Powrót po pysznym obiadku i odwiedzinach u reszty rodziny zaliczyłam PKP, podczas którego mogłam podziwiać moja trasę rowerową. Stacja docelowa to Wrocław - Zachodni, skąd do domu miałam jeszcze jakieś 9 km.
Wypad udany...
Troche monotonny ten asfalt, ale jak na pierwszy wypad w sezonie - może być.
Kategoria Daleko od domu, Samotnie, < 100 km, woj. dolnośląskie, Po Wrocławiu
Dane wyjazdu:
67.00 km
10.00 km teren
04:00 h
16.75 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
[b]KOTLINA KŁODZKA Dzień 4[/b]
Wtorek, 2 maja 2006 · dodano: 02.05.2006 | Komentarze 2
KOTLINA KŁODZKA Dzień 4Wyruszyliśmy z Michałkowej Dojechaliśmy do Wałbrzycha Gdzie na stacji pożegnałam chłopaków z zamiarem odwiedzenia babci w Świebodzicach...
Przecież to rzut kamieniem...
Niestety wyjeżdżając z Wałbrzycha bez mapy pomyliłam trasy chcąc uniknąć dużego ruchu tranzytowego W efekcie objechałam moje docelowe Świebodzice szeroookim łukiem i dojechałam do Świdnicy, skąd nadrabiając ok. 30 km dotarłam do babci...
Zmęczyła mnie ta samotna wędrówka po asfalcie
Wróciłam już pociągiem:)
Kategoria Daleko od domu, Ekipą, Samotnie, < 100 km, woj. dolnośląskie
Dane wyjazdu:
84.90 km
1.00 km teren
05:00 h
16.98 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
[b]KOTLINA KŁODZKA Dzień 3[/b]
Poniedziałek, 1 maja 2006 · dodano: 01.05.2006 | Komentarze 4
KOTLINA KŁODZKA Dzień 3Wyjechaliśmy ze schroniska już pełni zapału i chęci do jazdy
Trochę jeszcze padało ale mieliśmy nadzieję, że jednak się wypogodzi
No i rzeczywiście tak też było Przygrzewało słoneczko i zrobiło sie cieplutko jak na majówkę przystało
Dotarliśmy do Kłodzka a potem pojechaliśmy do domku Puzona w Michałkowej, gdzie zajadaliśmy się grzankami z czosnkiem i popijaliśmy piwem
Czosnek towarzyszył nam przez całą wyprawę... Wieczorem było ognisko Takie troche pożegnalne bo na drugi dzień kończyliśmy juz naszą wyprawę
Kategoria Daleko od domu, Ekipą, < 100 km, woj. dolnośląskie
Dane wyjazdu:
25.00 km
0.00 km teren
02:30 h
10.00 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
[b]KOTLINA KŁODZKA Dzień 2[/b]
Niedziela, 30 kwietnia 2006 · dodano: 30.04.2006 | Komentarze 1
KOTLINA KŁODZKA Dzień 2Dziś razem z Rychem, po zimnym i mokrym noclegu gdzieś pod wiatą leśną, po dotarciu do schroniska Miś w Kletnie (około godz. 10 rano), zrezygnowaliśmy z dalszej jazdy. Padał śnieg z deszczem - a może odwrotnie... :)
Jak milo było siedzieć w cieplutkim schronisku i suszyć mokre rzeczy i popijać piwko i jeść cieplutką zupkę chińską... Czyli totalne lenistwo
Błażej z Puzonem i Sziltonem woleli jednak pić piwko po czeskiej stronie w jakiejś knajpce... Za to ich podziwiam :)
Kategoria Daleko od domu, Ekipą, < 100 km, woj. dolnośląskie
Dane wyjazdu:
28.00 km
1.00 km teren
01:50 h
15.27 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
[b]KOTLINA KŁODZKA Dzień 1[/b]
Sobota, 29 kwietnia 2006 · dodano: 29.04.2006 | Komentarze 1
KOTLINA KŁODZKA Dzień 14-DNIOWY WYPAD Z CHŁOPAKAMI - BŁAŻEJEM, PUZONEM, RYCHEM I SZILTONEM :)
BYŁO ZIMNO I MOKRO
Szerszy opis znaleźć można w BIKElogu Błażeja
Kategoria Daleko od domu, Ekipą, < 100 km, woj. dolnośląskie
Dane wyjazdu:
80.35 km
0.00 km teren
02:58 h
27.08 km/h
Max prędkość:48.56 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Powrót od Babci :)
Wtorek, 13 lipca 2004 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 4
Ze Świebodzic do Wrocławia po weekendzie spędzonym u rodzinki ;)Chyba nieźle cisnęłam albo mocno wiało w plecy... :)
Pzdr,
Asiczka :P
Kategoria < 100 km, Po Wrocławiu, Samotnie, woj. dolnośląskie, Wokół Wrocławia
Dane wyjazdu:
81.00 km
0.00 km teren
03:24 h
23.82 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Do Babci i nie tylko :)
Sobota, 10 lipca 2004 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 3
Po moim samotnym długim tripie z Łagowa do domu nadszedł czas na kolejną dłuższą przejażdżkę. Nie pamiętałam o niej, ale znalazłam zarchiwizowane karteczki więc mogę dodać parę kilometrów.Nie pamiętam z tego wyjazdu zbyt wiele, bo nie był to mój pierwszy wyjazd do Babci :) W zasadzie nie pamiętałam o nim w ogóle :)
Trasa: Wrocław Kozanów - Kąty Wrocławskie - Żarów - Jaworzyna Śl. - Świebodzice
Pzdr,
Asiczka :P
Kategoria < 100 km, Daleko od domu, Samotnie, woj. dolnośląskie
Dane wyjazdu:
273.85 km
0.00 km teren
12:01 h
22.79 km/h
Max prędkość:50.23 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Absolutny życiowy rekord
Niedziela, 4 lipca 2004 · dodano: 04.07.2004 | Komentarze 19
ŁAGÓW - DZIEŃ PIĄTYMasakraaaa!
Absolutny życiowy rekord - już go raczej nie pobiję:)
Powrót do domciu Połowę trasy przejechałam sama, a nie miałam nawet pompki nie mówiąc już o łatkach czy jakimkolwiek kluczu do roweru...
To się nazywa mieć fart - tyle czasu i tyle kilometrów i nic w rowerze się nie stało aż ciężko uwierzyć :D
Wyruszyliśmy koło 6:30
Wybraliśmy trochę inną trasę, bo w połowie drogi Tytus odbijał w kierunku Kalisza
Trasa mniej więcej przebiegała tak:
Łagów-Babimost-Obra-Przemęt-Boszkowo-Święciechowa(gdzieś w tym miejscu moje i Tytusa drogi się rozdzieliły)-Góra (okolice)-Wąsosz-Potrkowice-Strupina-Uraz-Szewce-Świniary-Wrocław-Różanka-Kozanów(nie było jeszcze mostu Milenijnego :))
Dotarłam do domu koło 21 - zajechana jak koń po westernie Gdzieś w okolicy Strupiny zabrakło mi picia - sucho i tragicznie - a dzień był upalny... Ale udało się z pomocą miejscowych znaleźć sklep, napoic się i pożywić... Po tym jak rozstaliśmy się z Tytusem miałam straszne fazy... Na przemian się śmiałam i płakałam, śpiewałam kościelne piosenki i przeklinałam Podczas takiej samotnej wycieczki można przemyśleć całe swoje życie wzdłuż i wszerz, od początku do końca i z powrotem To była droga przez mękę...
Chciałam zdążyć na finał EURO 2004 ale jak dotarłam do domu jeszcze w pierwszej połowie to nie myślałam o niczym innym jak tylko o wannie i o łóżku :) W zasadzie wstręt do roweru minął na trzeci dzień i już śmigałam po okolicy:)
Jestem z siebie dumna - taki wynik piechotą nie chodzi Chwalę się nim często - niektórzy nie wierzą a faceci się potem wstydzą jak wyjadą z tekstem, że najwięcej w życiu przejechali 50 km, myśląc pewnie że zaimponują mi tym wynikiem :D
Nie no teraz na serio...
Naprawdę ciężko było ale się udało
Teraz jak to piszę - 19.10.2007 r. myślę, że nie jestem w stanie pobić tego rekordu... Chociaż kto wie, gdyby nadarzyła się taka okazja ...
POZDRAWIAM WSZYSTKICH:)
Dwa zdjęciochy, żeby mi nikt nie powiedział, że mnie tam nie było:)
Przemęcki Klasztor Cystersów


Kategoria Samotnie, Ekipą, Daleko od domu, Powyżej 200 km, woj. lubuskie, woj. wielkopolskie, Powyżej 100 km, woj. dolnośląskie