Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jahoo81 z miasteczka Żary. Mam przejechane 20101.00 kilometrów w tym 3664.32 w terenie. Jeźdźę z prędkością średnią 19.52 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

DOMINET - biuro nieruchomości, agencja Żary, mieszkania Żary, domy Żary :: nieruchomości Żary :: Żary



baton rowerowy bikestats.pl
Sklep Rowerowy SZUMGUM - części i akcesoria rowerowe :: Sklepy Rowerowe

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jahoo81.bikestats.pl

Czytuję :)

Młynarz

DJK71

Kosma100

Wpisy archiwalne w kategorii

Ekipą

Dystans całkowity:7022.31 km (w terenie 1326.50 km; 18.89%)
Czas w ruchu:335:03
Średnia prędkość:19.53 km/h
Maksymalna prędkość:59.45 km/h
Liczba aktywności:108
Średnio na aktywność:65.02 km i 3h 23m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
43.09 km 4.00 km teren
01:49 h 23.72 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Zalew Prężycki reaktywacja :)

Sobota, 26 kwietnia 2008 · dodano: 27.04.2008 | Komentarze 0

Zalew Prężycki reaktywacja :)

opis pojawi się może w poniedziałek bo Asica pada z nóg :D

Jest już czwartek a więc możemy zaczynać:)

W sobotę po pracy o 16:30 umówiliśmy się z Łukaszem na niedługi wypad po okolicy ot taki niezobowiązujący na rozruszanie Łukasza przed Ślężą :)
Na miejsce zbiórki przybyli także Marta SPD i Czercz :)
Długo nie myśląc poprowadziłam wycieczkę nad Zalewik - jeszcze go nie widzieli - więc zaliczyliśmy wycieczkę krajoznawczą
W trakcie jazdy oczywiście prowadziliśmy luźne rozmowy, które ni stąd ni zowąd przyniosły miłe rezultaty - spontaniczna impreza u Marty !!!
Droga powrotna zleciała nam w zawrotnym tempie - hmm ciekawe dlaczego :D
Rozjechaliśmy się do domów żeby się spakować na jutrzejszy wypad i za 1,5 godzinki spotkać się u Marty :)
Impreza była udana - i pozostawię resztę bez komentarza :D Asica zna oczywiście umiar i nazajutrz czuła się całkiem nieźle - nie to co inni :)
Kilka fotek dodam rano :)

Co prawda już wieczór dnia następnego, ale lepiej późno niż później...
Prężyckie klimaty :)

Takie o to dziwolągi spotkaliśmy po drodze :)




Dane wyjazdu:
72.24 km 52.00 km teren
04:07 h 17.55 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Tur De Bunkry & Wały

Niedziela, 6 kwietnia 2008 · dodano: 07.04.2008 | Komentarze 12

Tur De Bunkry & Wały
czyli odkrywanie bunkrów i spacer po wałach :)

Z naszej ekipy pojechało dziś całe dwie osoby czyli Paweł i Asica :) Ale było nie mniej przyjemnie i ciekawie niż zwykle :P
Plany były na 50 km z kiełbaską po środku i udało nam się je zrealizować - tylko troszkę się wydłużył dystans :) Dodatkowo ku naszej wielkiej radości bawiliśmy się w małych odkrywców po tym jak przypadkowo natrafiliśmy na bunkier na cypelku nad Zalewem Prężyckim :) Okazało się że to był dopiero początek :)
Co jakieś 0,5-1 km były kolejne W sumie odkryliśmy chyba z dziesięć i to nie były raczej wszystkie :)
Kozanów - Maślice - Stabłowice - Janówek - Tur De Wały - Zalew Cypel- Pisarzowice i mały popasik z lodzikiem w tle :) - Brzezina - Wojnowice i Zamek na wodzie - szlakiem po lesie - Białków - Księgienice - Lenartowice - Prężyce - Zalew z ogniskiem i kiełbaską w tle :) - Tur De Wały & Bunkry - Janówek - Stabłowice - Maślice - Kozanów
Na zakończenie Paweł choć raz postanowił "odwieźć" mnie do domu :) Ale pod moją bramą na liczniku miałam 69,82 km więc nie dałam rady inaczej jak tylko odprowadzić jego :) Ale rozstaliśmy się ostatecznie przy Milenijnym :)
Dziś pojeździliśmy duużo w terenie szukając kolejnych bunkrów i spacerując wałami i lasami :) Fajną mam okolicę nie???

Uraz widziany z drugiego brzegu Odry :)

Port w Urazie Prawie jak Mikołajki :)

Bunkros penetrators :)










A na tym brzegu z takim widoczkiem i "ciapkaniem" falującej wody rozpaliliśmy ognisko i wciągnęliśmy kiełborkę :) Nie muszę dodawać że była pyszniasta???

Pozdrowienia dla wszystkich :)
Asica

Dane wyjazdu:
140.35 km 30.00 km teren
06:44 h 20.84 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Lubiąż zdobyty :)

Niedziela, 30 marca 2008 · dodano: 30.03.2008 | Komentarze 18

Lubiąż zdobyty :)
czyli odwiedziny u czubków i u Cystersów :)
Ehh to był faaajny dzień - nie mam już sił pisać więc relacja będzie jutro jak sie juz solidnie wyśpię i wrócę od dentysty :)

Nadejszła wiekopomna chwila... :D Więc zaczynamy :)

Niedziela
- godz. 10:00 jeszcze byłam w rozsypce - gdzie moje czapka, gdzie popka, gdzie te klucze i aparat :)
- godz. 10:12 czekam na ferajnę na pętli autobusowej na Kozanowie - nikogo nie ma - czyżby pojechali beze mnie? Przecież spóźniłam się tylko 12 minut - zawsze czekamy o wiele dłużej :)
- godz. 10:28 na horyzoncie pojawia się czołówka ferajny i już widzę całą resztę tj. Martę SPD, Łysego, Czerczila, Fokusa i Roberta z Adamem :)
Jesteśmy w pełnym składzie - możemy ruszać :)
Kozanów - Maślice - Stabłowice - Wilkszyn - Pisarzowice - Gosławice - Prężyce - Lenartowice - Księginice - Gąsiorów - Głoska
Tempo było zajebiaszcze - średnią miałam powyżej 27 km/h Część ekipy krzyczała, że za szybko i żeby zostawić trochę sił na powrót ale co ja poradzę że tak szybko jechałam - nawet się nie starałam za mocno :)
W Gosławicach jakiś baran wieśniak cymbał idiota szopenfeldziarz mający siano zamiast mózgu... (nie znam więcej słów tak grzecznych) jadąc z naprzeciwka wykonał manewr skrętu na naszą połowę drogi udając że chce nas potrącić Z tego wszystkiego nie spojrzałam na tablice - bo miałby ciepło!!!!!!!!
- godz. 11:45 W Głosce nie chciało nam się czekać na prom do Brzegu Dolnego więc przeprawiliśmy się przez Odrę mostem kolejowym - ale jazda była :)
Po drugiej stronie po kilku fotkach przy UM i nagiej parce pojechaliśmy do ryneczku na lody - mamy marzec więc za dużego wyboru nie było :)
Po małej konsumpcji i uzupełnieniu bidonów, bukłaków i brzuszków ruszyliśmy dalej w kierunku Lubiąża drogą nr 341 przez Pogalewo Małe i Wielkie, gdzie wbiliśmy się na szlak archeologiczny żeby troszkę pokręcić się po lesie - przypomniała mi się Fraszka jak tak jechaliśmy bez celu po leśnych dróżkach wśród trzasku gałązek :)
No ale cicho sza :) W lesie znów opierdziel, że za szybkie tempo więc mówię: Spoko na liczniku pyknęła 50-tka to już mogę odpuścić i jechać na lajcie :) Jak pomyślałam tak zrobiłam... Ale nieee Reszta ekipy nagle zaczęła zasuwać i nawet się nie obejrzeli jak z Martą zostałyśmy w tyle :) hehe Ehh ta męska ambicja :)
Dojechaliśmy do Lubiąża bez większych przygód ale ze śmiechem na ustach Wszystko z powodu Roberta i jego nadopiekuńczości lub też niewiary w swojego młodszego brata Adama Chwilkę z Adamem i Martą odpoczywaliśmy gdy reszta pogoniła do przodu I tak sobie żartujemy że za chwilę zadzwoni Robert i zapyta gdzie jesteśmy i co się nam stało :) Nie zdążyłam dokończyć tego zdania gdy zadzwonił telefon :D Naściemniałam że skręciliśmy w jakąś polną dróżkę i się zgubiliśmy i nadrobiliśmy ze 3 km :D Oczywiście łyknął jak dzieciak :)
W Lubiążu wszyscy marzyli o wrzuceniu czegoś pożywnego na ruszt - cokolwiek to miało oznaczać - Marta np. od Brzegu Dolnego wiozła w plecaku 2 puszki po 500 ml złota celem wspólnej konsumpcji z Asicą :) Więc nie muszę wspominać że jej to złoto mocno ciążyło :)) Nie dałam jednak się omotać tym wszystkim głodomorom i wyciągnęłam ich na krótką wycieczkę po Lubiążu - czyli szpital (kazali mi wrócić jak wyzdrowieję :)) i kościółek Do tego nawrotka do spożywczego i dopiero pod klasztor :)
Po jedzeniu w karczmie (ja idąc za przykładem Czercza zjadłam pyszną kiełborkę na zimno zakupioną w sklepiku) objechaliśmy olbrzymi klasztor żeby zalegnąć w trawie - a raczej na trawce - bo nie powiem żeby była bujna :)
- godz. 16:05 Obżarstwo i pijaństwo potrwało pewnie ze 40 minut i chwilę po 16-tej ruszyliśmy w kierunku chałupy :D
W drodze do Lubiąża wiaterek nam sprzyjał, ale widziałam prognozy i wiedziałam że w drodze powrotnej może być ciężej Niestety przewidywania ICM-u się sprawdziły i wiało nam prosto w twarzunie-niunie żeby nie napisać brzydko w pyski lub w mordy :D
Poprowadziłam wycieczkę południową stroną Odry - większego sprzeciwu nie było :)
Czerczil zakazał przekraczać 23 km/h ale się nie dało i to wcale nie z mojej winy :)
Z Lubiąża do Malczyc, dalej przez kolejne wioseczki Chomiążę, Lipnicę, Szczepanów, Kobylniki i Lubiatów aż do Głoski
Od Głoski powrót tą samą drogą na Kozanów ze zwiększoną częstotliwością postojów na łyka, gryza lub macha :) A ja czułam się nad wyraz dobrze - chciałabym mieć takiego pałera na maratonie :)
Jestem w dobrej dyspozycji i nie będę tego ukrywać :D

- godz. 20:10 Zajeżdżamy na Kozanów - na liczniku 125 km Przecież nie będe świnia - moich gości trzeba odwieźć do domu :D Pożegnaliśmy się z Fokusem, który walnął w sumie ze 155 km i ruszyliśmy na Popowicką
- godz. 20:18 Na Popowickiej Czerczilowi zepsuło się kolano - tym razem na dobre - chwila odpoczynku i jedziemy dalej - ja z Czerczem na holu i gra muzyka :D
- godz. 20:25 Żegnamy się z Martą i zaraz potem z Adamem i Robertem
- godz. 20:35 Odstawiam Czercza pod blok i 2 minuty później Łysego :) Cisnę z wiatrem w plecy do domu - mam zieloną falę i jaaadę :)
- godz. 20:55 Dojeżdżam do Kozanowa - na liczniku 135,50 km - myślę sobie ni huhu i strzelam dwie pętelki wokół osiedla raz z wiatrem raz pod wiatr :)
- godz. 21:05 Wlokę Flecika do windy - jesteśmy zmęczeni ale baaardzo zadowoleni Spędziliśmy ze sobą cały dzień, na świeżym powietrzu, wśród łąk i lasów... eee tam będe się rozpisywać Było ZAJEBIASZCZO :D

Kilka fotek - jak zwykle zajęłam się jazdą a nie pstrykaniem :)
Pierwszy postój na papierocha :) To tutaj obmyślaliśmy co zrobilibyśmy gościowi z grafitowego golfa DW ????? gdyby wpadł w nasze ręce :D

Drugi krótki przystanek na kilka fotek - jak widać nie dałam rady usadzić na siodełku tego aparatu i uciął pałacyk w Prężycach :) Za to ekipa w pełnym składzie :)

Kolejna kandydatka do fotela Miss BikeStats :)

Urząd Miasta w Brzegu Dolnym

Popasik i lody na ryneczku w Brzegu Dolnym :)

Wszędzie walają się rowery:)

Ekipa wariatów przed bramą wjazdową do Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Lubiążu :)

Niektórym udzieliła się tamtejsza atmosfera :)


Kościółek w Lubiążu

Po długo wyczekiwanym popasiku przypomniało mi się że warto ustrzelić jakąś fotkę Klasztoru Cystersów ale jest tak wielgachny że nie da się objąć - widać tu mniej więcej 1/4 całości Żeby się zmieścił w kadrze trzeba by daleeko daleeeko stanąć :) A mnie się nie chciało - i nie bardzo było jak - ot co :)

W drodze powrotnej było wiele przystanków - oto jeden z nich :) Rozciąganie Adamowej łydki przez wysoce wykwalifikowany personel Młynarz! jak pojedziesz z nami to ją poznasz :)

Ciężki powrót - śmiech przez łzy :D

To by było na tyle
Pozdrowienia dla czytelników :)
Asica

Dane wyjazdu:
63.30 km 30.00 km teren
03:08 h 20.20 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Świątecznie, jajecznie ale bez kiełborki :)

Sobota, 22 marca 2008 · dodano: 23.03.2008 | Komentarze 16

Świątecznie, jajecznie ale bez kiełborki :)
Korzystając z pogody - nie pada śnieg, grad ani deszcz, jest trochę słoneczka i dosyć ciepło czyli ok 8 st. - wybrałam się na rowerek przed 13-tą żeby zdążyć przed zapowiadanymi opadami - cholera wie czego :) Do tej pory czyli o godz. 23:22 nie pada:)
Było trochę wiaterku ale nawet był znośny
Najpierw na Osobowice - potem małe TurDeWały a na wysokości ZOO dostałam SMS-a że zbiórka tam gdzie zwykle o 16 :)
I już po chwili śmigałam z Czerczem znów wałami i zatoczyliśmy niewielką pętelkę
Wyspa Słodowa-Ostrów Tumski-pl. Grunwaldzki-Opatowice-Wilczy Kąt-Armii Krajowej-Park Skowroni-Ślężna-Park Południowy-Krzycka i dalej wzdłuż nasypu kolejowego-Mała Sobótka przy Racławickiej (154 m n.p.m. :))-Park Grabiszyński-Cmentarz Żołnierzy Polskich z pomnikiem-Park Grabiszyński-Hallera-Powstańców Śl.-Świdnicka-Rynek (tak tak Rynek :))-Kuźnicza-Most Uniwersytecki-Chrobrego-Trzebnicka, gdzie odstawiłam Czercza pod dom i samotnie w dobrym humorze Długą i wałem na Kozanów Rundka wokół bloku co by stuknęło 63 i do wanny :)
Zdjęcia:)
Pierwszy raz widziałam jak działają nowe fontanny przy Grunwaldzkim:)

Pomnik Żołnierza Polskiego


Czercz w blaksu zachodzącego słońca (wersja bez papierocha :))

Nasza kochana Radunia (573 m n.p.m.) i Ślęża (718 m n.p.m.)

Pozdrowienia i oczywiście życzenia WESOŁYCH ŚWIĄT, Mokrego Dyngusa, smacznego jajka i mam nadzieję, że NIE zielonej kiełbasy :)))
Kategoria Po Wrocławiu, Ekipą


Dane wyjazdu:
72.48 km 5.00 km teren
03:10 h 22.89 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Wzgórza Trzebnickie szosą

Niedziela, 16 marca 2008 · dodano: 16.03.2008 | Komentarze 17

Wzgórza Trzebnickie szosą czyli Zawonia nareszcie zdobyta :)
Choć prognozy pogody były mało optymistyczne, zmusiłam się by po wczorajszych "pogodzinach" do 3 rano, wstać i cieszyć się tym co za oknem :)

Z ekipą w składzie: Łysy, Fokus i Robert zbiórka tradycyjnie pod sklepem na Dibuła o 10:30 (+/- 15 minut) :)

Wro-Krzyżanowice-Raków-Cienin-Pasikurowice-Siedlec-Godzieszowa-Skarszyn-Głuchów Górny-Czachowo-Sędzice-Sucha Mała-Tarnowiec-ZAWONIA-Tarnowiec-Skotniki-Piersno-Boleścin-Skarszyn-Godzieszowa-Siedlec-Pasikurowice-Cienin-Raków-
Krzyżanowice-Wro

Pokręciliśmy się po Wzgórzach Trzebnickich - w zasadzie asfaltem - ale zasmakowaliśmy też niewielkiego odcineczka mtb :)
Było bardzo ale to bardzo miło Bez szczególnych przygód Szkoda że w takiej małej grupce
Udało się dotrzeć wreszcie do Zawonii, na którą miałam chrapkę od grudnia Tylko zawsze jakoś nie po drodze było :) Ot takie małe miasteczko Wpadliśmy jak burza, zrobiliśmy szybkie zakupy i wypadliśmy może nie jak burza, ale bez zbędnego ociągania się, żeby kilometr dalej w przydrożnych krzakach wszamać i wsiorbać to, co zakupiliśmy w sklepie :)
Gdy wyjeżdżaliśmy z Zawonii zaczęło coś lekutko mżyć I tak około 13tej, dokładnie jak zapowiadał ICM, zaczęło padać Początkowo delikatnie Przesiedzieliśmy mżawkę w tych krzaczkach i jak już się zebraliśmy padało :) I oczywiście było mokro, bardziej mokro i jeszcze bardziej mokro, a potem zimno, zimniej i jeszcze zimniej :) W butach ciapa, twarz zachlapana, w oczach i ustach to, co wypadało spod kół jadącego przede mną Ale cisnęliśmy ostro - w deszczu i pod wiatr nawet 30km/h Gdybym była sama - dowlokłabym się do domu pewnie dopiero pod wieczór :)
Dziś pełen pozytyw :)


Hmm no to gdzie dziś pojedziemy? :)

Wzgórza, wzgórza, wzgórza :)


Paweł ps. Łysy:)

Robert:)

Flecik:)

Pałacyk w Czachowie - widać że ktoś się za niego zabrał Odwiedzę go za jakiś czas i zobaczymy jakie robią postępy :)

Asica i Fokus:)

Robert, Łysy i Fokus :)

Pozdrowienia :)

Dane wyjazdu:
73.39 km 55.00 km teren
04:37 h 15.90 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Fraszka by Blas & Asica

Niedziela, 9 marca 2008 · dodano: 09.03.2008 | Komentarze 17

Fraszka by Blas & Asica

Pobudka o 5:31 Szybka kawa i owsianka, dwa bidony, garść rodzynek, orzechów i suszonych śliwek, jabłko, banan, porcja suchej owsianki i w drogę tj. na stację PKP Kuźniki
W ciapągu spotkanko z Blasem:) Gadu-gadu i wysiadka po godzinie w Orzeszkowie
Niebieskim szlakiem w kierunku bazy Fraszki w Tarchalicach - na odcinku 4,5 km też można się zgubić :)
Dojechaliśmy do bazy, gdzie dokonaliśmy rejestracji i zmarudziliśmy do czasu odprawy o 9:40, rozdania map o 9:50 i startu o 10:00
Spotkaliśmy Tomalosa, Pyszarda i resztę ich wesołej ekipy, która zaczęła się rozpakowywać z auta, gdy z Błażejem byliśmy juz w drodze :)
Punkty kontrolne zaczęliśmy zaliczać kierując się na południowy wschód i w Wołowie zawróciliśmy na północny zachód w kolejności: 1, 11, 12, 14, 13, 2, 15, 19, 17, 18, 20, 21, 16, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 :) Nie muszę mówić, że oczywiście zaliczyliśmy WSZYSTKIE :)
Było kilka przygód po drodze
- Zaliczyłam dwie gleby
Jedna to wiadomo - za późny odruch wypinający pod górkę - druga tuż przed Wołowem na asfalcie - tak się z Błażejem zapatrzyliśmy w mapy, że jadąc zbyt blisko siebie zaczepiliśmy się kierownicami - ja rogiem :) Błażejowi udało się utrzymać równowagę a Asica przejechała się po asfalcie - niewielkie otarcie i opuchlizna i kupa siniaków na nogach, Flecik ma zdarty róg :) Ale jedziemy dalej:)
- Trochę wcześniej w trakcie błądzenia i szukania ambony z punktem kontrolnym 18 Błażej złapał gumę - zmiana dętki w pobliżu mrowiska zajęła mu około 13 minut :)
W Wołowie pomiędzy 21 a 16 mały popas na uzupełnienie paliwka i krótkie pogaduchy z ekipą Tomalosa i Pyszarda, której raz uciekaliśmy a raz ją goniliśmy :)
Zdążyliśmy zmarznąć pod tym sklepikiem, więc na rozgrzewkę szybki asfalcik I znów na przemian zimno i gorąco - nie wiadomo czy się porozpinać czy doubierać :)
Przy wieży widokowej znów spotkanie z chłopakami a my z Błażejem musieliśmy zrzucić balast w postaci szklanych zielonych butelek i ponapawać się świeżym powietrzem i fajnymi widoczkami :) Po opróżnieniu butelek pojechaliśmy dalej znajdując i zaliczając bez większych problemów kolejne punkty kontrolne, ku zdziwieniu chłopaków, że tak nam to sprawnie idzie :)
Ostatnie dwa punkty już w szybkim tempie, bo trzeba było się spieszyć na ciapąg do domu
Okazało się że z naszego ostatniego punktu tj. 10 ktoś się nie bał i zaje... kasownik i nie mogliśmy skasować swoich bilecików :) Wpadliśmy do bazy o 16:52 Krótka wymiana zdań z organizatorem Marcinem Drewniakiem i w zabójczym tempie znowu przez las, żeby zdążyć na pociąg... Wreszcie jakaś szczypta rywalizacji - walka z czasem Poczułam wiatr we włosach - zupełnie jak na maratonie :) Sama się dziwiłam skąd tej siły jeszcze tyle mam :)
Szkoda, że nie mogliśmy dłużej zostać i nie było dziś kiełborki z ogniska ale sobie to z Błażejem odbijemy kiedyś :)
Oczywiście na stacji się wymarzliśmy bo ciapąg sie spóźnił ze 20 minut!!!
Podsumowanie:)
Bardzo mi się podobało, mój pierwszy raz w jeździe na orientację można zaliczyć do udanych :) Fajna zabawa, super tereny, dobra pogoda, ciekawe trasy i cała reszta na 5+ Opony spisują się bardzo dobrze, a po szuterku i asfalcie idą jak strzały:)
Ze 2 zdjęcia które zrobiłam dodam już jutro bo trzeba iść polulać troszku :)
Pozdrawiam
Asica :P

Zdjęcia:)

W oczekiwaniu na ciapąg :)

Flecik już się nie mógł doczekać:)

Tomalosy i reszta przy PK13 i połobgryzanym przez bobruchy drzewku :) Długo go szukaliśmy :)

Ekspresowa zmiana dętki połobgryzanej przez wstrętne i złośliwe mrówy :)

Miejsce zrzucania zielonego balastu :)

I to by było na tyle :) Pozdrawiam wszystkich

Dodano: 2008-03-13 22:58:02 :) - za zgodą autora oczywiście, za co dziękuję :)


Dane wyjazdu:
119.24 km 12.00 km teren
05:51 h 20.38 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

POGODA CUDNA JAK MALINA vol.

Niedziela, 24 lutego 2008 · dodano: 24.02.2008 | Komentarze 22

POGODA CUDNA JAK MALINA vol. 3 :)
Pierwsza setka w tym roku stuknęła jak to już tradycyjnie bywa w fajowym i doborowym towarzystwie:)
Więcej szczegółów i zdjęcia dodam jutro bo dziś już wskakuję do łózia zajechawszy się troszku :)
Pozdrawiam całą ekipę:)

Mogę wziąć się do edycji opisu i dodawania zdjęć
Miłego czytania i oglądania:)
Tradycyjnie zbiórka na Dibuła o 10:30 Troszkę czasu minęło zanim wymyśliliśmy, gdzie by tu pojechać - w zeszłym tygodniu stanęło na krótkiej wycieczce i długim ognisku, ale że taaaka fantastyyyczna pogoooda to aż żal było nie pojechać gdzieś dalej:) Nikt z nas jednak nie przypuszczał że to "dalej" to będzie TAKIE dalej:)
(Choć powiem Wam w tajemnicy, że po cichu liczyłam na jakąś setkę - bo mnie rozochociły te sobotnie wpisy co poniektórych:D) Na starcie stawili się: Paweł zwany Łysym, Marcin zwany Czerczilem, Marta zwana Martą SPD, Rafał zwany Fokusem, Filip zwany Galenem, Agata zwana przez Filipa Agą i Robert zwany Scottem i jego brat Adam oraz Asica w mojej skromnej osobie czyli jahoo81 :D Fokus został na starcie próbując złożyć rower i obiecał, że nas dogoni, co wcale mnie nie zdziwiło:)
Uderzyliśmy w stronę mostu Trzebnickiego i Obornickiej Potem ruchliwą 342-ką dojechaliśmy w "pociągu" ze średnią niewiele mniejszą niż 30km/h do Szewc i dalej czerwonym szlakiem do Paniowic - za maszynistów robili Łysy i Czercz (ma się ten pałer w giczołkach) :) gdzie w trakcie pierwszego postoju czekaliśmy na pechowego Roberta, który miał spotkanie pierwszego stopnia z blachosmrodem

Po kilkunastu minutach znów jechaliśmy razem i jak widać było nam wesoło:)

Czerwonym rowerowym Paniowice-Kotowice-Raków-Uraz-Lubnów i mały popasik w przydrożnym barze, który jest chyba centralnym punktem tej przemiłej wioseczki:) Niestety w sklepie nie było naszych ulubionych lizaków za to w barze podawali coś lepsiejszego (fota specjalnie dla Młynarza:))

W trakcie popasiku łapalismy promienie słońca ku lepszej opaleniźnie i wciągnęliśmy małe co nieco :)


W Lubnowie dołączył Fokus a opuścił nas Adam
Dalej przez Nowosielce wypadliśmy znów na 342-kę i dotarabaniliśmy się do Obornik Śląskich jednak nie był to jeszcze punkt zwrotny naszej wycieczki:)
Zaczęłam zacierać już ręce na myśl o tej seteczce - i powiem że siły miałam niespożyte Baaardzo dooobrze mi się dziś jechało i było nawet kilka podjazdów:)
Z Obornik po krótkim rozeznaniu na mapie Asica poprowadziła wycieczkę do Bagna przez Rościsławice i Wielką Lipę (liznęliśmy tu kawałek terenu:)) choć reszta ekipy nie wierzyła w moje umiejętności czytania map i orientacji w terenie:) Dobrnęliśmy do Bagna, gdzie obejrzeliśmy z bliska Wyższe Seminarium Duchowne Salwatorianów



Oczywiście pecha Robertowi nie zabrakło bo się biedak zgubił w Bagnie:) a najwiekszy problem był tam z zasiegiem i nie moglismy się nijak dogadać :) Tu pożegnaliśmy się z Fokusem i długo nie myśląc zaplanowaliśmy powrót przez Osolin-Wielką Lipę-Oborniki Śl.-Nowosielce-Lubnów-Uraz, gdzie zakupiliśmy kiełbornię :) Stawaliśmy co jakiś czas żeby ci najbardziej zmęczeni mogli chwilkę odsapnąć i mknęliśmy dalej bo robiło się późno
Raków-Kotowice-Paniowice-Szewce Za Szewcami zboczyliśmy na wały w Las Lesicki i Rędziński, Rędzin i wreszcie upragniony Lasek Osobowicki!!!

A cóż to??? Nasza miejscówka zajęta!!! Całe szczęście po drugiej stronie była jeszcze jedna:)
Pożegnaliśmy się z Galenem, Agatą i Robertem - szkoda że nie mogli z nami zostać
Ale za to nawiedził nas niejaki Błażej znany jako Blas Szybko rozpaliliśmy co było szczęśliwie pod ręką Słoneczko już zaszło i zrobiło się zimniej ale miało nas co grzać:)

Pech się nie skończył bo ogień strawił dwie bezbronne kiełbaski Z głodu zeżarliśmy zwęglone i prawie na zimno:) Ten sam ogień wypalił mi kolejną (już trzecią w tym sezonie) dziurę w kurtce Bleee Niegrzeczny ogień!!!:P
Jedni jeszcze mogli:

a inni już nie mogli :)

Kole 20-tej udało się zebrać do kupy i ruszyć w kierunku domów

Najpierw odprowadziliśmy Martę SPD i Błażeja na Zachodnią
Potem odprowadziłam Łysego i Czercza na Śródmieście i grubo po 21-szej dotarłam do domu Zmęczona ale baaardzo zadowolona i uhahana:) Jak wracałam to wcale nie było aż tak zimno - 11 st. na moście Dmowskiego Było superaśnie Mogłabym tak jeszcze jechać i jechać ale tyłek już bolał:)
To by było na tyle Pozdrowienia dla wszystkich
Asica

Dane wyjazdu:
60.68 km 2.00 km teren
03:10 h 19.16 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

KOLEJNA KIEłBORKA! :)

Niedziela, 17 lutego 2008 · dodano: 17.02.2008 | Komentarze 22

KOLEJNA KIEłBORKA! :)
Luty upływa pod znakiem pieczonej na ognisku kiełbaski i ziemniaczków - nie ma to jak swojskie klimaty :)
Opis trasy zerżnięty od Kosmy, z którą dziś miałam okazję pojeździć i zmarznąć, podsmażyć kiełbaskę i wciągnąć ziemniaczka, pośmiać się i ogrzać przy ognisku:)

Wrocław - Krzyżanowice - Cienin - Pasikurowice - Siedlec - Skarszyn - Łozina - Bąków - Bukowina - Pasikurowice - Cienin - Krzyżanowice - Wrocław Osobowice

Było kupę śmiechu i opowieści dziwnej treści:) Wesoła ekipa bs w składzie Kosma-gościnnie, Blase i Jahoo81 czyli ja Asica w towarzystwie Pawła i Marcina vel Papierocha:) oraz po raz pierwszy w tym roku Marty SPD :) Okazało się również że Człowiek Legenda BS - żyje i ma się całkiem dobrze - patrz zdjęcia :)
Uroczo, smacznie i cieplutko przede wszystkim:)

Buła Błażeja na ciepło:)

Marta SPD, Legenda BS i kosmaty Kosmacz:P

Cały skład - włącznie z Rafałem, który dowiózł ziemniaczki :)

A kogo brakuje na tym zdjęciu??? :) Pozdrowienia dla Niego:D

Trochę zmroził nas wiaterek, ale czego się nie robi dla kiełborki:)))
PS I przez Kosmę zostałam wyściskana od Młynarza hehe :) Pozdro i uściski dla Niego :)
Kosma musiała już wracać, my też się mieliśmy zbierać powoli ale jakoś nam nie szło i staliśmy nad ogniem do 19:40 aż całkiem się ściemniło - a ja prawie zdążyłam na Czesia:P
Pozdrowienia dla całej dzisiejszej ekipy :)
Asica

Dane wyjazdu:
80.89 km 20.00 km teren
04:20 h 18.67 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Wiosna Panie Sierżancie! :D
Udany

Niedziela, 10 lutego 2008 · dodano: 10.02.2008 | Komentarze 24

Wiosna Panie Sierżancie! :D
Udany wypadzik z ekipą:
Błażejem (którego wszyscy na bs dobrze znają:))

Marcinem

i Pawłem

Z Kozanowa do miejsca zbiórki na Dubois Potem wspólnie na północ Wrocławia przez Sołtysowice, Zakrzów i Pawłowice za miasto:

Tam Paweł pokazał nam stare bunkry za Ramiszowem (zdjęcia pewnie będą u Błażeja)
Potem laskiem i asfaltami mniej więcej w kierunku Zawonii - Paweł pokazywał kilka innych zameczków i pałacyków
Pruszowice-Domaszczyn-Szczodre

Łosice-Łozina-Węgrów(fantastyczny asfalcik:)-jechało się jak po stole-chyba go zwijają na noc:D)-Krakowiany-Skarszyn-Łozina

Zielono mi...


W Łozinie krótka przerwa na zakupy i odpoczynek Marcinowego zepsutego kolana:)
Było troszkę podjazdów tym cudownym asfaltem:)
Budziwojowice-Bąków-Bukowina-Pasikurowice i dotarliśmy wreszcie do miejsca, o którym wszyscy od dawna marzyli Tutaj bowiem miało zostać przygotowane jedyne w swoim rodzaju jadło - czyli kiełbaska z ogniska :)))))

A miejscem tym był poligon wojskowy w Cieninie, gdzie wśród drzew rozbiliśmy obóz a dookoła rozchodził się śpiew takich oto ptaszków :)

Niestety imprezę popsuła nam ochrona poligonu - bardzo mili dwaj panowie w żółtych kamizelkach i uniformach przypominających moro :)))
Po ich odejściu dokończyliśmy jadło, bo czekaliśmy na ziemniaczki z ogniska:) Trochę były niedopieczone ale trzeba było już uciekać bo zaczęło się ściemniać:)


Było fajowo - pogoda jak na luty przystało dopisała wyśmienicie:D
Udana ekipa i nie wiedzieć kiedy te 8 dych stuknęło
Pozdrawiam wszystkich:) Asica
PS. A to dla dzielnego Bąbelka :* Może doczyta do końca :)

Avg 149 (50c)

Dane wyjazdu:
72.18 km 15.00 km teren
04:04 h 17.75 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Pogoda jak MALINA - reaktywacja:)

Niedziela, 3 lutego 2008 · dodano: 03.02.2008 | Komentarze 15

Pogoda jak MALINA - reaktywacja:)
Około 8-10*, słoneczko, bezchmurne niebo, suchutka szosa, niewielkie błoto, fajowa atmosfera i pełen spontan
Tak w skrócie można opisać mój dzisiejszy dzień spędzony na rowerze:)
Z Łukaszem

Marcinem

i Pawłem

wyruszyliśmy z Kozanowa o 10:30 przez Maślice i Stabłowice w kierunku Wilkszyna
Potem przez Pisarzowice i Brzezinkę Średzką

i las do Wojnowic, gdzie przy samym zamku na wodzie zaliczyłam fantastyczną prawie kontrolowaną glebę Poleciałam na niewypiętą stronę - ale było śmiechu:) Oczywiście jak upadłam but sie sam wypiął:)
Dalej pod górkę do sklepu w Mrozowie po banana, jogurt i suszone śliwki:), które skonsumowałam w niewykończonym garażu w Kokorzycach Tam też obmyśliliśmy dalszy plan wycieczki, gdyż czasu i chęci mieliśmy dziś baaardzo dużo:)

Potem we Wróblowicach przecięliśmy ruchliwą drogę do Polkowic i dojechaliśmy do Lutyni, gdzie szukaliśmy wiatraka - bezskutecznie, ale za to jakie tam było niebo:)

Dalej w kierunku Gałowa, który objechaliśmy szerokim łukiem i w Jarząbkowicach obejrzeliśmy pozostałości po wielkich włościach

Marcin miał pomysł, żeby jechać tam:

ale na rozwidleniu dróg odbiliśmy w kierunku domu ale jeszcze długo do domu nie wracalismy:)
Dojechaliśmy do Skałki wjeżdżając do Parku Krajobrazowego Doliny Bystrzycy

a dalej przez Samotwór do Jarnołtowa

gdzie po krótkiej i burzliwej naradzie

uknuliśmy swój niecny plan i zrobiliśmy spontaniczną zrzutę na małe co nieco, które zakupiliśmy w sklepiku w Jerzmanowie...
Dalej przez Złotniki do Leśnicy i przez park okalający zamek do asfaltu, którym dojechaliśmy do Stabłowic
Ścieżką rowerową aż do Kozanowa a w Lasku Pilczyckim nad rzeką Ślęzą tadaaaa niespodzianka:)

Zjedliśmy

i przy cieple ogniska podziwialiśmy


Potem z Łukaszem odprowadziliśmy Marcina i Pawła do granic naszego wspaniałego osiedla i wróciliśmy grzecznie do domów po pełnej wrażeń wycieczce koło 18-tej:)
Super fajny udany dzień z sympatyczną niespodzianką na końcu... No i ta MALINA Cud po prostu:)
Pozdrawiam, Asica